Pochodzący z Bełchatowa Piotr Głowacki o tym, że on i jego niewielki skuter o pojemności 50 m3 ponownie wracają na podróżniczy szlak, zakomunikował w dość nietypowy sposób. W mediach społecznościowych zamieścił filmik… z reanimacji jednośladu, którego pieszczotliwie nazywa „Papakiem”. Podróżnik w lekarskim kitlu naprawiał maszynę, która "narodziła się" na nowo. To scena o tyle symboliczna, bo gdy w 2017 roku Głowacki uległ wypadkowi podczas swojej podróży przez Kanadę, z jego ulubieńca niewiele pozostało. Po latach postanowił kupić nowy skuter, a z poprzednika zostały fragmenty obudowy z podpisami ludzi z całego świata, których spotkał podczas podróży przed ośmioma laty.
- On jest taki sam, jak poprzedni Papak, plus małe dodatki. Z poprzednika zostały fragmenty osłonki z podpisami ludzi z całego świata. Reszta wymieniona na nowe. Nazwa skutera jest nowa. Teraz nazywam go „Puppy” Papak – co oznacza szczeniak po angielsku – śmieje się Piotr Głowacki.
Rekord Guinessa i podróż przez Azję
Podróżnik przed laty zasłynął tym, że udał się w szaleńczą wyprawę na niewielkim skuterze przez całą Azję, pokonując tysiące kilometrów. W 2016 roku wsiadł na zapakowany do granic możliwości swój żółto-zielony jednoślad i ruszył przed siebie. Początkowo za cel obrał sobie Władywostok. Na niewielkim skuterze, który porusza się na drodze z prędkością 50 km/h, chciał przejechać około 30 tysięcy kilometrów, pokonując Azję w obydwie strony. W ciągu 200 dni zwiedził Ukrainę, Rosję, Iran, Afganistan, Tadżykistan czy Mongolię i w końcu dotarł do celu podróży, bijąc tym samym rekord Guinessa w długości podróży na skuterze.Wówczas postanowił, że pojedzie dalej na wschód w kierunku Kanady, aby spróbować na skuterze okrążyć kulę ziemską. W okolicach Calgary jego niezwykłą podróż przerwał wypadek. Na autostradzie z impetem wjechało w niego auto osobowe. Ze skutera zostały tylko szczątki. Rannego bełchatowianina zabrał helikopter medyczny. Ostatecznie skończyło się na otwartym złamaniu nogi i potłuczeniach.
Z Kanady skuterem na Alaskę
Z zamiarem dokończenia podróży nosił się od dawna. Decyzję podjął w tym roku. Znalazł nowy skuter, który wyremontował i ochrzcił nowym „Papakiem”. Nie obyło się bez wątpliwości, wszak minęło już osiem lat od ostatniej podróży na skuterze. Podjął jednak decyzję, że chce zacząć tam, gdzie pechowo zakończył wypadkiem, czyli w Kanadzie. Wystartuje w Calgary, a dalej zamierza pojechać na samą północ Kanady do miejscowości Tuktoyatuk, a później dalej na Alaskę do Prudhoe Bay. Stamtąd chce wrócić do Kanady m.in. do Vancouver. Łącznie to ponad 12 tysięcy kilometrów podróży.Co dalej? Podróżnik zaznacza, że jeśli będzie czuł się na siłach i pozwolą na to finanse, to zamierza jechać wzdłuż zachodniego wybrzeża USA w dół kontynentu. Głowacki zaznacza, że jeszcze ostatnie tygodnie przed wyjazdem były pełne wątpliwości, bo już dawno nie podróżował na skuterze. Ma większy motocykl yamahę, którą w ostatnich latach zwiedzał Europę. Jak przyznaje, cały czas czuł potrzebę dokończenia przygody na skuterze, jednak nie wiedział, czy podoła takiemu wyzwaniu.
- Zawsze we mnie siedziało to, żeby dokończyć tamtą podróż na skuterze. Nie mam jeszcze rodziny, tak więc mogę sobie pozwolić na taką przygodę – mówi Piotr Głowacki. – Emocje są duże, bo po tych 8 latach przerwy, nie wiedziałem, czy dam radę jechać takim skuterkiem, bo to jednak przesiadka z motocykla. Przejechałem wiec na próbę z Poznania – skuter był obładowany tak, jakbym jechał na wyprawę, trochę kamieni dołożyłem i jechało się fajnie. Czułem radość. Tak więc zapadła decyzja, że jadę póki mam wenę! – śmieje się Głowacki.
Najbardziej obawia się... niedźwiedzi
Skuter poleciał już zapakowany w skrzynię do Seattle w USA, gdzie dotrze również podróżnik, który około 20 sierpnia planuje wystartować w podróż.
- Ile miesięcy może potrwać podróż? Nie wiem. Chciałbym w półtora-dwa miesiące okrążyć trasę, którą sobie założyłem na początek. Jeśli wystarczy pieniążków, to zjadę niżej do USA na zachodnie wybrzeże. I będę dalej podróżował przez świat! – zapowiada Piotr Głowacki.
Wiele zależało będzie od warunków pogodowych na Alasce i północy Kanady. Niewykluczone, że podróżnika zastanie tam już… zima. Chciał tego uniknąć, ale wyjazd się opóźnił. Według pierwotnych planów miał wyjechać 20 lipca.
- Wielu odradza mi podróż, bo tam już w październiku zaczyna się zima. Będę musiał też wziąć ze sobą kanister z paliwem, bo będą odcinki, na których stacje benzynowe będą co 500 km – mówi Piotr Głowacki. – Niewykluczone, że będę spać w lesie, tak więc trzeba być przygotowanym z jedzeniem na 4-5 dni i samodzielny nocleg.
Podróżnik najbardziej obawia się spotkania z… niedźwiedziami, które mogą pojawić się na trasie.
- Niedźwiedzie zaczynają wtedy jeść, aby najeść się na zimę. Mam nadzieję, że jednak się nie spotkamy – śmieje się podróżnik.
Czego więc wypada mu życzyć na najbliższe miesiące?
- Przede wszystkim szerokości na drodze – zakończył Piotr Głowacki.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.