Choć planowane reformy wydają się rewolucyjne na gruncie polskim, w porównaniu z przepisami obowiązującymi w innych państwach Unii Europejskiej są relatywnie umiarkowane. W Holandii rodzice muszą liczyć się z grzywną w wysokości około 430 zł za każdy dzień nieusprawiedliwionej nieobecności swojego dziecka. Jeśli uczeń nie uczęszcza do szkoły przez dwa tygodnie, kwota ta rośnie do blisko 4000 zł.
Podobnie wygląda sytuacja w Wielkiej Brytanii, gdzie za dzień nieusprawiedliwionej nieobecności grozi kara od 400 do 800 zł. Jeszcze bardziej restrykcyjna jest Austria – pięć kolejnych dni nieobecności lub 30 godzin opuszczonych lekcji w roku szkolnym może skutkować skreśleniem ucznia z listy.
Promocja tylko dla obecnych
Zgodnie z dotychczasowymi przepisami, uczeń mógł opuścić nawet połowę zajęć w ciągu roku i wciąż zostać dopuszczonym do klasyfikacji końcowej. W praktyce pozwalało to na ignorowanie obowiązku szkolnego bez większych konsekwencji. Minister edukacji Barbara Nowacka określiła ten stan rzeczy jako „światowy ewenement”.
Nowelizacja przepisów zakłada ograniczenie dopuszczalnej liczby nieobecności do 25% rocznego wymiaru zajęć. Po przekroczeniu tego progu, bez odpowiedniego uzasadnienia, uczeń nie zostanie klasyfikowany. To oznacza automatyczne niezaliczenie roku szkolnego. „Rodzice nie będą już mogli dowolnie usprawiedliwiać nieobecności dzieci” – podkreślono. W nowym systemie frekwencja zyska rangę kluczowego kryterium oceny postępów edukacyjnych.
Frekwencja pod większą kontrolą
Planowana reforma zakłada również zwiększenie autonomii szkół w reagowaniu na problem absencji. Już po miesiącu, w którym uczeń opuścił połowę zajęć, możliwe będzie podjęcie działań interwencyjnych. Dotychczas szkoły były często pozbawione skutecznych narzędzi, które pozwalałyby reagować na długotrwałe nieobecności.
Każda placówka będzie zobowiązana do zaktualizowania swojego statutu, aby uwzględnić nowe zasady dotyczące usprawiedliwiania nieobecności oraz możliwych konsekwencji ich przekroczenia. Ministerstwo dąży do tego, aby przepisy obowiązywały jednolicie w całym kraju i nie pozostawiały pola do dowolnej interpretacji.
Usprawiedliwienia pod lupą
Szczególną uwagę poświęcono kwestii usprawiedliwień. Obecnie wystarczy krótka notatka rodzica – nawet bez podania przyczyny – aby szkoła była zobowiązana ją zaakceptować. W praktyce otwierało to drzwi do licznych nadużyć i nagminnego fałszowania obecności.
Nowe regulacje wykluczają takie rozwiązania. Każda nieobecność będzie musiała być szczegółowo uzasadniona, a w przypadku dłuższej absencji – poparta dokumentem lekarskim. Jeżeli uczeń nie dostarczy odpowiednich dowodów, szkoła ma prawo nie uznać usprawiedliwienia. To z kolei może zadecydować o braku promocji.
Co z uczniami chorymi?
W przestrzeni publicznej pojawiły się obawy dotyczące uczniów, którzy z przyczyn zdrowotnych nie są w stanie uczestniczyć regularnie w zajęciach. Dotyczy to zarówno osób przewlekle chorych, jak i tych, którzy przebywają na długotrwałych zwolnieniach lekarskich czy doświadczają kryzysów psychicznych.
Ministerstwo zapewnia, że tacy uczniowie nie zostaną skrzywdzeni przez nowe przepisy. Jeśli nieobecności będą właściwie udokumentowane, uczeń zachowa prawo do podejścia do egzaminu klasyfikacyjnego. „Chorzy uczniowie będą mogli podejść do egzaminu klasyfikacyjnego. Usprawiedliwione nieobecności, w tym zwolnienia lekarskie, nie będą problemem” – poinformowano.
Tempo reform niepokoi
Najwięcej emocji wzbudza jednak tempo wprowadzania zmian. Nowe przepisy mają wejść w życie już w drugim kwartale bieżącego roku, co oznacza, że obejmą obecny rok szkolny. Rodzice i uczniowie będą musieli bardzo szybko dostosować się do nowego porządku.
„Pytanie, czy tygodniowa czy dwutygodniowa przerwa w nauce jest rzeczywiście zdrowa dla rozwoju dziecka, ma stać się kluczowe dla każdego rodzica” – zaznaczyła minister Nowacka. Edukacja nie może być traktowana jak przerywany proces, a rzetelna frekwencja stanie się fundamentem szkolnego sukcesu.
Komentarze (0)