Po wejściu do najstarszego kościoła w Piotrkowie można zetknąć się z kawałkiem historii naszego miasta. W Bazylice św. Jakuba Apostoła znajdują się zabytki doceniane przez szersze grono, jak i te mniej znane piotrkowianom. Podziwiając wnętrze świątyni, można dostrzec znajdującą się na ścianie tablicę, która upamiętnia Wincentę Jadwigę Jaroszewską, założycielkę Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego. Jadwiga Jaroszewska urodziła się w Piotrkowie, a od 2015 roku przysługuje jej tytuł Czcigodnej Służebnicy Bożej. Kobieta została ochrzczona przy chrzcielnicy, którą nadal można zobaczyć w świątyni. Jednak niewiele osób zdaje się wiedzieć o działalności Jaroszewskiej. Jak mówi ks. prał. Grzegorz Gogol, proboszcz w bazylice św. Jakuba Apostoła, Siostry Samarytanki z Niegowa, co półtora roku odwiedzają piotrkowską Farę i opowiadają o życiu i działalności Matki Wincenty.
Bazylika św. Jakuba Apostoła w Piotrkowie
Wszystko zaczęło się w Piotrkowie
Jadwiga Jaroszewska urodziła się 7 marca 1900 roku w Piotrkowie Trybunalskim. W wieku dwóch lat straciła ojca Władysława i wraz z młodszymi siostrami Stanisławą i Aleksandrą została pod opieką matki Franciszki. Jadwiga miała też przyrodnie rodzeństwo z pierwszego małżeństwa matki, z Rosjaninem o nazwisku Tamilin, który był wyznania prawosławnego. Zaledwie pięć lat po śmierci Władysława umarła także mama Jadwigi. 7-letnia dziewczynka wraz z dwiema siostrami trafiła do swojej babci, która chciała oddzielić dziewczynki od wpływów prawosławnych, a tym samym od przyrodniego rodzeństwa. Jadzia miała bardzo przeżyć to rozstanie. Po śmierci babci Jadwiga i siostry trafiły do ciotki Haliny Jaroszewskiej, która prowadziła prywatną szkołę koedukacyjną w Piotrkowie. Tam dziewczynki pobierały nauki. Mimo wczesnej utraty rodziców Jadwiga nie zapomniała o szlachetności, jaką zaobserwowała u matki i brała z niej przykład.
- Dorastała w środowisku rodzinnym głęboko religijnym, ale też takim nastawionym na bliźniego, ponieważ to było w jej tradycji rodzinnej. Takie właśnie dawanie jałmużny biednym czy odwiedziny ludzi chorych, starych – opowiada siostra Benedykta Dobrzyniecka ze Zgromadzenia Benedyktynek Samarytanek w Niegowie.
Jadwiga miała 14 lat, kiedy wybuchła I wojna światowa. Już wtedy pracowała w szpitalach wojskowych, które mieściły się w szkolnych budynkach i pomagała rannym żołnierzom. Po ukończeniu gimnazjum Heleny Trzcińskiej w 1917 roku Jadwiga zrobiła także kurs pedagogiczny w Warszawie. Następnie sama została nauczycielką w szkole swojej ciotki. Ponadto Jadwiga lubiła chodzić na koncerty czy wieczorki taneczne. Oprócz tego, była świetnym mediatorem i często miała łagodzić małżeńskie sprzeczki, co okazało się cenną umiejętnością w trakcie jej późniejszej działalności. Jaroszewska w większości wolne chwile poświęcała potrzebującym.
- Kiedy przeszła na obrzeża Piotrkowa, to też dla niej było takie ogromne przeżycie. W centrum miasta było zupełnie inaczej, tam były piękne kamienice i bogatsi ludzie. Obrzeża Piotrkowa ukazały Jadwidze tę ogromną biedę. Zobaczyła robotników, którzy byli źle opłacani, domy, gdzie panował ogromny głód, a ludzie borykali się z ciasnotą mieszkaniową. No i oczywiście niekończące się ubożenie ludności… Tam też spotkała się po raz pierwszy z młodymi kobietami, które stawały się ofiarami nieuczciwych pracodawców. To skutkowało ich upadkiem materialnym i moralnym. Dziewczęta bały się wracać do swoich domów i właśnie wtedy Jadwiga zetknęła się z ogromnym problemem kobiet, jakim była prostytucja – opowiada siostra Benedykta Dobrzyniecka.
Gimnazjum Heleny Trzcińskiej w Piotrkowie
Jadwigą wstrząsnęły obrazy, które zobaczyła na obrzeżach Piotrkowa i tym bardziej wzrastała w niej potrzeba pomocy właśnie prostytutkom oraz ludziom chorym, upośledzonym. Piotrkowianka w poszukiwaniu swojej drogi skierowała się do rodzin zakonnych. Co ciekawe, Jadwiga miała nie zwierzać się swoim bliskim z zamiaru wstąpienia do zakonu. Na swoje powołanie odpowiedziała, mając 19 lat.
Zakonnica szukająca własnej drogi
Pierwsze kroki stawiała w zgromadzeniu niehabitowym Sióstr Franciszkanek od Cierpiących w Warszawie. Nie było ono jednak tym, czego Jadwiga poszukiwała. Następnie trafiła do Sióstr Szarytek i w 1919 r. rozpoczęła nowicjat w Warszawie na Tamce. Jaroszewska wciąż czuła, że nie jest na swoim miejscu i wróciła do Piotrkowa. Mając 21 lat, poznała Siostry Zmartwychwstanki, gdzie w ciągu około 5 lat otrzymała formację zakonną, uzupełniła wykształcenie i przyjęła imię Wincenta. Pracowała jako wychowawczyni i nauczycielka, a także prowadziła szkółkę dla chłopców uliczników, którzy do tej pory nie uczyli się ani nie pracowali. Kobieta nadal czuła, że nie jest to odpowiednia dla niej droga, dlatego napisała prośbę do Stolicy Apostolskiej o zwolnienie ze ślubów czasowych. Jaroszewska miała w tamtym czasie coraz wyraźniej widzieć, że jej misja to założenie nowej rodziny zakonnej. Za dzień powstania jej zgromadzenia uznaje się 6 stycznia 1926 r. chociaż formalnie jeszcze nie powstało. To właśnie wtedy 26-letnia piotrkowianka podjęła pracę w szpitalu św. Łazarza w Warszawie na oddziale chorych wenerycznie, przymusowo leczonych.
- Wstępując do tych kilku zgromadzeń, można powiedzieć, że bezskutecznie szukała możliwości zrealizowania swojej specyficznej misji i po kilku latach odczytała wolę Bożą, żeby dalsze losy swojego życia związać z pracą, z nowym zgromadzeniem zakonnym, któremu dała początek – opowiada siostra Benedykta Dobrzyniecka.
Wincenta Jadwiga Jaroszewska
Siostra Wincenta początkowo pracowała w szpitalu za wyżywienie i skromne mieszkanie. W niedługim czasie zdobyła zaufanie personelu i udało jej się poszerzyć działalność na inne oddziały, a także zorganizować oddział dziecięcy w osobnym budynku. Po pierwszym roku pracy podjęła próbę pomocy kobietom, które chciały zrezygnować z prostytucji. Pragnęła też wyjść ze swoją działalnością dalej w Polskę, a było to możliwe dzięki zatwierdzeniu przez władze świeckie Stowarzyszenia „Samarytanki”.
- Pragnieniem moim od lat szkolnych było pomagać w stwarzaniu warunków zadowalających tym, którzy z powodu upośledzenia fizycznego, albo moralnego nie mogą pracować w warunkach zwykłych. Za takich uważałam: upadłe kobiety, ludzi obarczonych chorobą zaraźliwą, a nieuleczalną, oraz wychodzących z więzień, a w następstwie również i dzieci anormalne i kalekie – pisała w swoich notatkach Jaroszewska.
W 1927 roku, 27-letnia piotrkowianka objęła prowadzenie zakładu „Przystań” dla dziewcząt moralnie zaniedbanych i matek samotnych. Rok później Wincenta złożyła dozgonne śluby prywatne: ubóstwa, czystości, pokory i posłuszeństwa oraz przyrzeczenie pracy wspólnej w jeszcze świeckim wówczas stowarzyszeniu. W tym samym roku zaczęła pracę w zakładzie dla dzieci umysłowo upośledzonych w Koralinie, gdzie chciała stworzyć dom dla tych, którzy nie mieli dokąd wrócić. Ciężka praca Jaroszewskiej nie pozostała niezauważona. W 1930 roku kardynał Kakowski zatwierdził Stowarzyszenie Samarytanek z siedzibą w Warszawie, dzięki czemu stało się ono związkiem religijnym. W tym samym roku w wieku 30 lat siostra Wincenta decyzją kapituły generalnej została przełożoną stowarzyszenia i odtąd przysługiwał jej tytuł matki.
Praca w szpitalu św. Łazarza w Warszawie
Pracowała do swoich ostatnich dni
Matce Wincencie udało się nabyć dwa domy w Pruszkowie. Jeden z nich przeznaczyła dla chłopców z lekkim upośledzeniem umysłowym w wieku od 4 do 14 lat, a drugi dla dziewcząt o głębszym stopniu upośledzenia. Dom Główny Stowarzyszenia w Niegowie, w którym siostry stacjonują do dziś, matka Wincenta zakupiła w 1931 roku.
- Dziecku niepełnosprawnemu stworzyła dom i rodzinę, a na pierwszym miejscu w wychowaniu stawiała dobroć i miłość. Uczyła te dzieciaki i stwarzała warunki do ich rozwoju – mówi siostra Benedykta Dobrzyniecka i dodaje - Dla młodych dziewczyn i kobiet, które były moralnie zagrożone, matka wypracowała własne metody pracy. Twierdziła, że trzeba je podnieść najpierw w ich własnych oczach, a później w oczach społeczeństwa, czyli przywrócić tę godność, żeby one uwierzyły, że coś znaczą, że nie wszystko jest stracone i mogą rozpocząć dobre życie. Organizowała kursy zawodowe dla nich, przygotowywała dziewczęta do życia w społeczeństwie, kładła nacisk na całkowitą resocjalizację i część z nich rzeczywiście wracała do społeczeństwa.
Kiedy sprawy stowarzyszenia rozwijały się, stan zdrowia matki pogarszał się z dnia na dzień. Już w czasie, kiedy Jadwiga zakładała zgromadzenie, miała usuniętą jedną nerkę. Jaroszewska miała nie okazywać bólu, chociaż leczenia szpitalne nie przynosiły większej ulgi, a ona sama cały czas skupiała się na pracy. W 1932 roku stowarzyszenie Jaroszewskiej zostało uroczyście przyjęte do Kościoła, już jako Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego. W kolejnych latach Wincenta ulepszała warunki pracy sióstr, czuwała nad resocjalizacją podopiecznych czy też wizytowała domy. Piotrkowianka nie przestawała pracować na rzecz zgromadzenia niemal do ostatnich dni. Po długich cierpieniach związanych z chorobą nerek Jadwiga Jaroszewska zmarła w wieku 37 lat w Warszawie.
Sarkofag Wincenty Jadwigi Jaroszewskiej w kościele parafialnym pw. Świętej Trójcy w Niegowie
Siostry kontynuują dziedzictwo
Mniej więcej co półtora roku Siostry Samarytanki z Niegowa przyjeżdżają do Piotrkowa śladami matki Wincenty. Podczas wizyt w mieście odwiedzają dom, w którym Jadwiga się urodziła, a mieścił się przy obecnej ulicy Słowackiego. Kolejnym miejscem jest dom, w którym mieszkała z babcią przy ulicy Wojska Polskiego. Siostry nie zapominają też o szkole, w której się uczyła, Bazylice Mniejszej pw. św. Jakuba Apostoła czy dawnym sierocińcu, które prowadziły Siostry Służebniczki w trakcie I wojny światowej. Obecnie jest to budynek sądu. Podążając śladami piotrkowianki, siostry odwiedzają też cmentarz i dbają o groby rodzinne Jaroszewskich.
- Sądzę, że w historii życia zakonnego niewiele jest takich przykładów, żeby młoda dziewczyna występowała do kilku zgromadzeń zakonnych, szukając własnej drogi duchowej, własnego charyzmatu tak jak to zrobiła Matka - mówi siostra Benedykta Dobrzyniecka.
Obecnie w zgromadzeniu jest 90 sióstr, które za przykład biorą pracowitość, jaką odznaczała się Jadwiga Jaroszewska.
- Myślę, że była to kobieta silna, odważna i wytrwała – podsumowuje Jadwigę Jaroszewską siostra Benedykta Dobrzyniecka.
W 2015 roku Ojciec Święty Franciszek ogłosił dekret o heroiczności cnót Jaroszewskiej, co oznacza, że przysługuje jej tytuł Czcigodnej Służebnicy Bożej. Do tego, aby została uznana błogosławioną potrzebny jest zatwierdzony przez Kościół cud. 9 marca w Bazylice św. Jakuba w Piotrkowie zostanie odprawiona msza, podczas której wierni pomodlą się o beatyfikację Jaroszewskiej. Msza odbędzie się o 11:30, a swoją obecność zadeklarowały Siostry Benedyktynki Samarytanki Krzyża Chrystusowego.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.