Przed sezonem chyba nikt nie zakładał scenariusza, w którym zespół z naszego miasta do ostatniej kolejki musi bić się o miejsce w czołowej szóstce. Jednak zdecydowanie słabsza gra w drugiej części rozgrywek, konkretnie sześć porażek z rzędu, doprowadziła piotrkowskie szczypiornistki do takiej właśnie sytuacji.
Piotrcovia musiała bezwzględnie wygrać sobotnie starcie i liczyć na to, że ktoś z dwójki Młyny Stoisław Koszalin lub Start Elbląg przegra w weekend swój pojedynek. Kluczem do wygranej z Galiczanką miało być utrzymanie koncentracji i dobrego poziomu gry, który ostatnimi czasy mocno falował, przez pełne 60 minut.
Od samego początku pierwszej połowy to piotrkowianki nadawały ton boiskowym wydarzeniom, konsekwentnie budując swoją przewagę. Na przerwę Piotrcovia schodziła z trzema bramkami przewagi (12:9), a tuż po niej dorzuciła cztery kolejne gole (16:9) i w zasadzie było po meczu. Ostatecznie podopieczne Agaty Cecotki po kapitalnej drugiej połowie zwyciężyły aż 34:18.
Piotrcovia Piotrków Trybunalski vs Galiczanka Lwów 34:18 (12:9)
Piotrcovia: Sarnecka, Suliga - Gadzina 7, Świerczek 2, Radushko 3, Mielewczyk 2/1, Królikowska 2, Mokrzka 3/2, Sobecka 7, Szczepanek 1, Trbovic 4, Waga 3/1, Schneider.
Rzuty karne: 4/5. Kary: 8 min (Świerczek, Trbovic, Waga, Schneider).
Galiczanka: Poliak, Stadnyk - Haiduk 1, Diachenko 1, Zdrila 1, Holinska 1, Tkach, Lakatosh 7/2, Dutko 1, Petriv 2, Havrysh 4, Mykoliuk.
Rzuty karne: 2/2. Kary: 8 min (Diachenko, Lakatosh, Petriv, Havrysh).
Piotrcovia awansowała na szóste miejsce w tabeli ORLEN Superligi Kobiet, ale jeszcze nie może być całkowicie pewna awansu do tzw. grupy mistrzowskiej. Szansę na przeskoczenie piotrkowianek ma Start Elbląg, który zmierzy się w niedzielę na wyjeździe z MKS-em Lublin i musi wygrać, żeby wyprzedzić zespół z naszego miasta. Analitycy firm bukmacherskich dają przyjezdnym mniej niż 10% szans na zwycięstwo, ale dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.